Czy klienci, którzy kupują w Twojej e-drukarni wizytówki naprawdę wiedzą gdzie je kupili? Co odpowiedzą, gdy ich znajomy zapyta “Są świetne! Gdzie je wydrukowałeś?” Czy odnajdą Twoją drukarnię, gdy znowu będą jej potrzebować?
Jeśli Twój klient będzie jedynie potrafił odpowiedzieć “w Internecie”, to są duże szanse, że następnym razem jednak trafi do konkurencji. Internet jest duży i pełen (pół)anonimowych serwisów. Polski poligraficzny e-commerce przypomina targowisko, gdzie stragany są bardzo podobne i na palcach jednej ręki można policzyć wyróżniające się stoiska.
Podobnie wygląda kupowanie na Allegro. Setki sprzedawców, którzy nie mogą nawet umieszczać swojego logo na zdjęciach produktów. Filtrowanie po cenie pomaga szybko znaleźć tego “najlepszego”. Czy klient wróci? Jest to oczywiście możliwe. Na pewno jednak wróci na Allegro, bo tą markę zna i jej ufa. Rola drukarni sprowadza się tu tylko do dostawcy.
Nawyki zakupowe
Gdy robimy codzienne zakupy, intuicyjnie już – z doświadczenia – wiemy co i gdzie możemy kupić. Sprawa się komplikuje, gdy musimy kupić coś czego nie kupujemy na co dzień. Wtedy albo robimy rekonesans albo powierzamy się sklepowi, który znamy ze sprzedawania danych produktów. Badanie rynku jest jednak czasochłonne i męczące, więc jeśli mamy możliwość to skłaniamy się ku drugiej opcji.
Kupując produkty poligraficzne przez internet klient ma do wyboru właściwie tylko Google albo Allegro. W obu przypadkach przyszły klient wyszukuje produkt i podejmuje decyzję na podstawie różnych czynników.
W internecie nie bardzo widać czy drukarnia jest duża czy mała, znana czy nie. Niewielu z odwiedzających serwisy cokolwiek powiedzą prezentowane na banerach Heidelbergi.
Marka
Z marką łączą się wszelkie skojarzenia, lubimy ją lub nie, ale wiemy co oferuje. To marka pomaga wyróżnić się spośród konkurencji.
Jeśli klient zna daną markę, to sam wpisze jej nazwę w wyszukiwarce lub kliknie w zakładkę ulubionej przeglądarki.
Do marki można się przywiązać i być jej wiernym, czyli kupować od niej za każdym razem gdy pojawi się potrzeba nabycia. E-drukarnie bez marki skazane są na wysokie koszty ciągłego pozyskiwania klientów.
Chcąc odcisnąć piętno na rynku e-commerce należy traktować start e-drukarni jak start nowej marki. Za przykład niech posłużą ubiegłe RemaDays. To właśnie na nich miała ciekawą premierę nowa marka. Nie drukarnia – marka. Drukarnia za nią stojąca istnieje od kilkunastu lat, ale prezentacja nowej marki sprawiła, że była ona na ustach wszystkich – zarówno wystawiających jak i zwiedzających. To marka przyciąga.
Dlaczego nie wszyscy otwierają e-drukarnie w ten sposób?
Przede wszystkim dużo drukarni nie ma pojęcia jak się za to zabrać. Brakuje im doświadczenia i kompetencji. Wiedzą jak drukować, jak prowadzić firmę, ale nie jak tworzyć markę.
Budowanie marki jest również kosztowne. To solidna inwestycja, która może się zwrócić, ale nie każdy może sobie pozwolić na wydawanie dużych pieniędzy na start. Budowanie marki jest przedsięwzięciem długofalowym, a to sprawia, że potrzebne są wizja i cierpliwość. Często w zarządach początkujących e-drukarni brakuje przynajmniej jednego z wymienionych czynników.
Budowanie marki to proces, to codzienne działania przez długi okres. Wszystkie elementy, z którymi klient wchodzi w interakcję są częścią budowania marki. Strona serwisu, logo, przesłanie firmy, profil na Facebooku. Wszystko ma znaczenie. To nie jest droga dla każdej e-drukarni, ale też i na podium jest mało miejsca.